Do grafiku wpisuję ładowanie własnej energii

Dziewczyny,
w zeszłym roku często czułam, że jestem na skraju własnych możliwości. Że nie mam siły i zaraz dosłownie padnę. Wiem, że wiele z Was też tak miało… W tym roku postanowiłam z tym skończyć i chciałam się z Wami podzielić prostym narzędziem, które mi bardzo pomaga, a które pokazała mi moja ulubiona coachini – Ewa Krupnik.
Kiedyś Ewa zapytała mnie, czy jestem w stanie wymienić 5 rzeczy, które mnie ładują i pozwalają mi zregenerować siły. A kiedy je wymieniłam, zapytała, kiedy ostatnio zrobiłam, którąś z nich. I tu o zgrozo okazało się, że w ferworze obowiązków, zajęta strasznie, strasznie ważnym krzątaniem się, nie pozwalam sobie na te czynności, bo uważam je za fanaberie, albo nagrody, na które muszę zasłużyć ciężką harówą.
Wymaga to wysiłku i walki z własnymi przekonaniami, ale teraz staram się ustawiać ładowanie baterii dużo wyżej na liście priorytetów – wiem, że z pustym akumulatorem zbyt wiele nie zdziałam, nie wspominając o tym, że jeśli jestem wykończona, to brakuje mi kreatywności, nie mam cierpliwości do bliskich i zupełnie nie czerpię radości z pracy.
Lista moich energoladowaczy:
👉spacer na łonie natury, najlepiej w lesie
👉taniec i rozluźniający ruch do muzyki
👉rozmowa z przyjaciółkami
👉ciepła kąpiel i peeling ciała
👉przytulanie się do osób, które kocham (i do kota, jeśli akurat ma ochotę)
Moim noworocznym postanowieniem jest, żeby przynajmniej jedna z tych rzeczy była CODZIENNIE obecna w moim życiu (pohasać do Davida Bowiego przez 5 min można nawet, jeśli mamy super wypakowany obowiązkami dzień!). Bardzo jestem ciekawa, co Was ładuje i czy dajcie sobie na to przyzwolenie. Podzielicie się?

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *